Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?

Autor: zawalidroga   Data: 2008-01-20, 21:18:00               

Dziewczyny!!!Jak najdalej od zonatych!Moga wam na poczatku takie bajki opowiadac na temat nieudanego zwiazku i codziennych problemow,ze łza sie w oku zakreci...pozniej to juz zaczyna inaczej wygladac..Tak ja uwierzyłam słowom oszusta w ktorym zdazyłam sie potwornie zakochac i manipulowac jak marionetka.Jestem z nim 4 lata.Na poczatku powiedzial ze rozwod to uz kwestia czasu,zwykłe zaniedbanie formalnosci,dzieci?-dwoje niemalze dorosle,polubią jak kumpele,zona od lat na wczasy sama wyjezdza,a on biedny zuczek całe zycie tyra.Pozniej to wszystko zaczeło nieco inaczej wygladac.Owszem dwojka dzieci dorosla,ale przeoczyl to najmlodsze 7-letnie(sama odkryłam i myslałam ze nie przezyje)Co mialam robic?!Kochałam juz całym sercem,a tu taki cios.Pozniej uciekł do zony z powrotem bo mu sie finanse skonczyły.Umierałam,pierwszy raz ktos mnie tak oszukał,upokorzył i przy okazji tak słodko mowił.Cierpiałam bardzo,psycholog,psychiatra,zastrzyki domiesniowe.Nie chciałam zyc,ale on sie pojawił po 2 tyg.Przyjelam go,taka głupia jestem,ale nie potrafiłam sie sprzeciwic inaczej umarłabym..wiem co o mnie myslicie(głupia,tez bym tak pomyslała,ale nie umiem tego wytłumaczyc)Obiecał ze juz nigdy wiecej mnie nie skrzywdzi....skrzywdził i to nie raz.Okazało sie,ze zonie jednak zalezy,wytłumaczył mi ze musi z nia o dzieciach porozmawiac.Pojechał....rozmawiali w motelu cała noc a gdy dzwoniłam ona rozłaczała(o czym dowiedziałam sie pozniej od niego)mnie bo chciał byc lojalny wobec niej i oddał jej swoj tel.Nie pokazał sie przez tydzien.I znow zrozumiał swoj bład i obiecał ze nigdy juz beze mnie nie pojedzie do dzieci.Jak je gdzies zabierze to ze mna.Minął rok...bo jak tłumaczył nie miał pieniedzy zeby obdarowac dzieci.Chciałam zeby zaczał zyc jak godziwy ojciec i zeby dzwonił do nich.Nic z tego,powiedzial ze to jego sprawa i mam pozwolic ze on sam po swojemu zblizy sie do dzieci.Nie utrzymywal rowniez kontaktu z rodzina i rodzicami,nie rozumialam tego.teraz minal rok...i zrozumiałam.Rodzice zadzwonili,nie winią go za to ze zostawił zone tylko mnie,bo ja zła baba jestem,a on dobry,zagubiony synus,zbładził.Nie akceptują mnie.Teraz jedzie rzekomo do dzieci,ale beze mnie.Teraz jestem zawalidrogą,narazie nie potrzebna,pozniej znow sobie przypomni,a ja wiem ze jestem słaba.Mydlił mi oczy rozwodem,a potajemnie do zony wydzwaniał,ona miłoscia przepełniona nie jest,ale chłop w domu to zawsze coś.A ja???Kozioł ofiarny!!Głupia romantyczka,ktora uwierzyła w piekne słowa.W ciągu 4 lat człowiek jest w stanie sie tak zaangazowac ze oddychac juz w pojedynke nie umie.Jak sie bronic zeby nie zwariowac?Dlaczego musze tak cierpiec?Jak ten ból ukoic?Nie chce poznawac innego.Nie wiem za co go kocham i tak mi ciezko,ale kocham i nie potrafie przestac,Jakie to beznadziejne.Jest zły na mnie,ze tego nie rozumiem,a ja wiem ze ona ma w tym czasie urodziny,pozniej imieniny,a on tam bedzie dzien po dniu,ja mam czekac w hotelu az wieczorem przyjedzie na noc(gdyz mieszkamy daleko od ich msca zam.)i od rana powtorka.Boze jak on mnie traktuje.Co mam robic?Najchetniej poszłabym sie upic,ale tam nikogo nie znam.Bede sama jak kołek.Źle mi....bardzo zle.Lepiej ze sobą skonczyc:(

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku