Reklamy
Artykuł
Paweł Więckowski
Zakres materiału seminarium psychofilozoficznego nt. szczęścia
Czym się zajmiemy? Szczęście to problem wieloraki - osobisty, polityczny, społeczny. Zajmują się nim obecnie socjologowie i przede wszystkim psychologowie. Jednak przez stulecia był to przedmiot refleksji filozoficznej. Filozofia niestety nie budzi w Polsce wielkiej sympatii (co jest błędem, gdyż historia dobitnie pokazuje, ze narody, które dużo osiągnęły, zawsze miały wielu wybitnych filozofów; korelacja może nie przyczynowa, ale znacząca), dlatego zacznę od wyjaśnienia, o co w niej chodzi, a potem zwięźle przedstawię poglądy filozofów w interesującej nas kwestii.
Filozofowie - rzecz znamienna - książka Tatarkiewicza O szczęściu okazała się nie tyle kamieniem milowym co nagrobnym - filozofowie zajmowali się szczęściem mniej więcej do czasu, gdy Tatarkiewicz podsumował ich osiągnięcia (książka powstała w okupowanej Warszawie, pewnie trochę ku pokrzepieniu serc), a potem gremialnie porzucili ten temat. Nieuchronnie czeka nas przyswojenie wielu rozdziałów tego dzieła. Jest ono kopalnią informacji o kontekstach, w jakich można lokować problem szczęścia i na jakie kwestie szczegółowe warto zwrócić uwagę. Jako że jest to przede wszystkim ujęcie filozoficzne - rozkoszujemy się pięknem abstrakcyjnych myśli, podziwiamy paradoksy, niekiedy czujemy dreszcz egzystencjalny na plecach - ale porad, jak być szczęśliwym raczej tam nie znajdziemy.
Filozofujący literat z Krakowa Andrzej Banach już dawno napisał polemikę z Tatarkiewiczowskim ujęciem zagadnienia (Kraków i Warszawę od dawna dzieliła różnica upodobań filozoficznych - w Warszawie dominowali analitycy wywodzący się ze Lwowa, w Krakowie - fenomenologowie). Polemika jest nie do końca filozoficzna, ale umożliwia nabranie zdrowego dystansu do przedmówcy.
W miarę jak filozofowie tracili zainteresowanie szczęściem, psychologowie coraz śmielej temat podejmowali. Na początku był rzecz jasna Freud i teoria zaburzeń osobowości, czyli o tym, kto szczęścia nie osiągnie i dlaczego. Przede wszystkim neurotycy - więc nie sposób pominąć Karen Horney. Główny nurt poszukiwań psychoanalitycznych ("nie badamy zdrowia, lecz patologie") zaowocował licznymi koncepcjami zaburzonych osobowości, ja wybrałem do omówienia tę, którą opracował psychologizujący filozof (przed laty z jego książek korzystało Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie). Ale czy aby na pewno posiadacze tych osobowości nie bywają szczęśliwi? Może to właśnie bohaterowie Dostojewskiego - rzadko, bo rzadko - dostępują uczucia prawdziwego spełnienia?
Na szczególne wyróżnienie zasługuje niegdyś popularny, a ostatnio nieco zapomniany Erich Fromm - dużo u niego o patologiach w duchu Freuda, połączone to jest z marksistowską krytyką kapitalizmu, sam zaś ideał zdrowia (czyli być zamiast mieć) nieco niejasno zarysowany. Ale może jak nam kapitalizm obrzydnie znów sobie o nim przypomnimy.
Pełnokrwisty ideał zdrowej osobowości zaproponowała psychologia humanistyczna - nawiązując jednak do długiej tradycji duchowych teorii rozwoju człowieka. Z jednej strony warto przypomnieć pionierską pracę Maslowa, która wiązała szczęście z dojrzałością psychiczną i rozwojem, z drugiej - jej późniejszą wersję, którą ze swojego psychoterapeuty wydobył John Cleese (czyli jednak dojdziemy do Monty Pythona). Można by też przypomnieć dezintegrację pozytywną Dąbrowskiego czy sięgnąć do Junga.
Gdzieś na marginesie powinno pojawić się pytanie, czy psychoterapia pomaga w osiąganiu szczęścia. Akurat w portalu psychologia.net.pl powinni się znaleźć wiarygodni informatorzy, którzy powiedzą, czy uczestnicy psychoterapii stają się dojrzalsi i szczęśliwsi. A jeśli nie - zawsze jest jeszcze 3 tom podręcznika pod redakcja prof. Grzesiuk o psychoterapii.
A potem czas na krytyków. Twórcy amerykańskiej klasyfikacji zaburzeń psychicznych (chodzi o słynny DSM w wersji IV) zbudowali też błyskotliwą typologię (zdrowych!) osobowości, zgodnie z którą niemal każda dewiacja okazuje się normą, byle tylko ją polubić. Koncepcja jest chyba naprawdę inteligentna, zrobiłem towarzyszący jej test kilku znajomym - i nie dość, że się w nim poodnajdywali, to jeszcze byli zadowoleni.
Skoro anything goes, czas na New Age. Dotykanie ziemi tylko czubkami palców, rozkoszowanie się marzeniami, tajemniczością, niezwykłością nieodmiennie spotykało się z ostrą reprymendą ze strony tradycyjnych (przyziemnych) psychologów i zaetykietkowaniem "Piotruś Pan" (wiem z doświadczenia...). Tymczasem na gruncie powyżej wzmiankowanej koncepcji - to jest w pełni uprawniony typ osobowości. Przyjrzyjmy się zatem, jak osiąga on szczęście. Zajrzyjmy do Alchemika Coelho (wraz komentarzami Eichelbergera) i do ośrodka Ewy Foley (etykietkę New Age należy traktować bardzo luźno, raczej jako wywoławczy skrót myślowy).
Czy buddyzm to prawie to samo czy jednak zupełnie co innego? Dalajlama pisze wiele, można sięgnąć do źródeł.
Od mniej więcej dwudziestu lat szczęściem intensywnie zajmują się naukowcy. Neurologowie badają chemiczne mechanizmy zadowolenia i skutecznego działania (dlaczego bieganie po lesie poprawia nastrój, a po ustąpieniu silnego stresu pojawia się błogość?). Praktycznym ukoronowaniem tych badań są coraz to nowsze "tabletki szczęścia", czyli leki antydepresyjne (kto dziś pamięta jeszcze Prozac?).
Nic dziwnego, że w końcu ktoś musiał powiedzieć głośno: szczęście jest wrodzone. Jedni je mają (za sprawą genów), inni nie - i nic się na to nie poradzi. W Polsce poglądy te propaguje Janusz Czapiński.
Psychologowie nie dają się jednak psychiatrom zepchnąć z ringu. Mihaly Csikszentmihalyi opracował i wsparł empirycznymi badaniami teorię uskrzydlenia, co dość niepoprawnie przetłumaczono na polski jako "przepływ". A Martin Seligman, przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, propaguje psychologię pozytywną, nurt, który ma w naukowy sposób uzasadnić intuicje Maslowa i wskazać ludziom drogę do samorealizacji, spełnienia, prawdziwego szczęścia.
Całkiem dużo tego się zrobiło. Ciekawe, czy Arystoteles byłby zadowolony.
Pytania do dyskusji. Czy jest jeszcze coś, o czym chciałbyś porozmawiać?
Czy jesteś szczęśliwy (-a)?
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Filozofowie - rzecz znamienna - książka Tatarkiewicza O szczęściu okazała się nie tyle kamieniem milowym co nagrobnym - filozofowie zajmowali się szczęściem mniej więcej do czasu, gdy Tatarkiewicz podsumował ich osiągnięcia (książka powstała w okupowanej Warszawie, pewnie trochę ku pokrzepieniu serc), a potem gremialnie porzucili ten temat. Nieuchronnie czeka nas przyswojenie wielu rozdziałów tego dzieła. Jest ono kopalnią informacji o kontekstach, w jakich można lokować problem szczęścia i na jakie kwestie szczegółowe warto zwrócić uwagę. Jako że jest to przede wszystkim ujęcie filozoficzne - rozkoszujemy się pięknem abstrakcyjnych myśli, podziwiamy paradoksy, niekiedy czujemy dreszcz egzystencjalny na plecach - ale porad, jak być szczęśliwym raczej tam nie znajdziemy.
Filozofujący literat z Krakowa Andrzej Banach już dawno napisał polemikę z Tatarkiewiczowskim ujęciem zagadnienia (Kraków i Warszawę od dawna dzieliła różnica upodobań filozoficznych - w Warszawie dominowali analitycy wywodzący się ze Lwowa, w Krakowie - fenomenologowie). Polemika jest nie do końca filozoficzna, ale umożliwia nabranie zdrowego dystansu do przedmówcy.
W miarę jak filozofowie tracili zainteresowanie szczęściem, psychologowie coraz śmielej temat podejmowali. Na początku był rzecz jasna Freud i teoria zaburzeń osobowości, czyli o tym, kto szczęścia nie osiągnie i dlaczego. Przede wszystkim neurotycy - więc nie sposób pominąć Karen Horney. Główny nurt poszukiwań psychoanalitycznych ("nie badamy zdrowia, lecz patologie") zaowocował licznymi koncepcjami zaburzonych osobowości, ja wybrałem do omówienia tę, którą opracował psychologizujący filozof (przed laty z jego książek korzystało Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie). Ale czy aby na pewno posiadacze tych osobowości nie bywają szczęśliwi? Może to właśnie bohaterowie Dostojewskiego - rzadko, bo rzadko - dostępują uczucia prawdziwego spełnienia?
Na szczególne wyróżnienie zasługuje niegdyś popularny, a ostatnio nieco zapomniany Erich Fromm - dużo u niego o patologiach w duchu Freuda, połączone to jest z marksistowską krytyką kapitalizmu, sam zaś ideał zdrowia (czyli być zamiast mieć) nieco niejasno zarysowany. Ale może jak nam kapitalizm obrzydnie znów sobie o nim przypomnimy.
Pełnokrwisty ideał zdrowej osobowości zaproponowała psychologia humanistyczna - nawiązując jednak do długiej tradycji duchowych teorii rozwoju człowieka. Z jednej strony warto przypomnieć pionierską pracę Maslowa, która wiązała szczęście z dojrzałością psychiczną i rozwojem, z drugiej - jej późniejszą wersję, którą ze swojego psychoterapeuty wydobył John Cleese (czyli jednak dojdziemy do Monty Pythona). Można by też przypomnieć dezintegrację pozytywną Dąbrowskiego czy sięgnąć do Junga.
Gdzieś na marginesie powinno pojawić się pytanie, czy psychoterapia pomaga w osiąganiu szczęścia. Akurat w portalu psychologia.net.pl powinni się znaleźć wiarygodni informatorzy, którzy powiedzą, czy uczestnicy psychoterapii stają się dojrzalsi i szczęśliwsi. A jeśli nie - zawsze jest jeszcze 3 tom podręcznika pod redakcja prof. Grzesiuk o psychoterapii.
A potem czas na krytyków. Twórcy amerykańskiej klasyfikacji zaburzeń psychicznych (chodzi o słynny DSM w wersji IV) zbudowali też błyskotliwą typologię (zdrowych!) osobowości, zgodnie z którą niemal każda dewiacja okazuje się normą, byle tylko ją polubić. Koncepcja jest chyba naprawdę inteligentna, zrobiłem towarzyszący jej test kilku znajomym - i nie dość, że się w nim poodnajdywali, to jeszcze byli zadowoleni.
Skoro anything goes, czas na New Age. Dotykanie ziemi tylko czubkami palców, rozkoszowanie się marzeniami, tajemniczością, niezwykłością nieodmiennie spotykało się z ostrą reprymendą ze strony tradycyjnych (przyziemnych) psychologów i zaetykietkowaniem "Piotruś Pan" (wiem z doświadczenia...). Tymczasem na gruncie powyżej wzmiankowanej koncepcji - to jest w pełni uprawniony typ osobowości. Przyjrzyjmy się zatem, jak osiąga on szczęście. Zajrzyjmy do Alchemika Coelho (wraz komentarzami Eichelbergera) i do ośrodka Ewy Foley (etykietkę New Age należy traktować bardzo luźno, raczej jako wywoławczy skrót myślowy).
Czy buddyzm to prawie to samo czy jednak zupełnie co innego? Dalajlama pisze wiele, można sięgnąć do źródeł.
Od mniej więcej dwudziestu lat szczęściem intensywnie zajmują się naukowcy. Neurologowie badają chemiczne mechanizmy zadowolenia i skutecznego działania (dlaczego bieganie po lesie poprawia nastrój, a po ustąpieniu silnego stresu pojawia się błogość?). Praktycznym ukoronowaniem tych badań są coraz to nowsze "tabletki szczęścia", czyli leki antydepresyjne (kto dziś pamięta jeszcze Prozac?).
Nic dziwnego, że w końcu ktoś musiał powiedzieć głośno: szczęście jest wrodzone. Jedni je mają (za sprawą genów), inni nie - i nic się na to nie poradzi. W Polsce poglądy te propaguje Janusz Czapiński.
Psychologowie nie dają się jednak psychiatrom zepchnąć z ringu. Mihaly Csikszentmihalyi opracował i wsparł empirycznymi badaniami teorię uskrzydlenia, co dość niepoprawnie przetłumaczono na polski jako "przepływ". A Martin Seligman, przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, propaguje psychologię pozytywną, nurt, który ma w naukowy sposób uzasadnić intuicje Maslowa i wskazać ludziom drogę do samorealizacji, spełnienia, prawdziwego szczęścia.
Całkiem dużo tego się zrobiło. Ciekawe, czy Arystoteles byłby zadowolony.
Pytania do dyskusji. Czy jest jeszcze coś, o czym chciałbyś porozmawiać?
Sonda
Czy jesteś szczęśliwy (-a)?Opublikowano: 2006-11-07
Zobacz komentarze do tego artykułu
Zakres materiału seminarium psychofilozoficznego n
Autor: inhet Data: 2006-12-14, 14:21:05 OdpowiedzSporo jest tutaj o szczęściu, ale chciałbym się dowiedzieć, czy ktos zaproponował w końcu jakś definicję szczęścia? Jeśli mamy o czymś gadać, to ustalmy wpierw, o czym. Inaczej przecież z naszego gadani jedynie gadanie wyniknie.... Czytaj dalej
- RE: Zakres materiału seminarium psychofilozoficznego n - platon, 2007-01-14, 10:12:09
- RE: Zakres materiału seminarium psychofilozoficznego n - dziewczyna, 2007-02-09, 13:42:04