Reklamy
Artykuł
Jarosław Jastrzębski
I po co tak się gnieść na kupie?
Geneza i konsekwencje życia społecznego człowieka
Będąc mieszkańcami wielkich miast często na własnej skórze doświadczamy frustracji spowodowanej nadmiarem społecznych interakcji. Zaburzenia psychiczne, niekontrolowana agresja, morderstwa, wrzody żołądka, otyłość, to tylko nieliczne konsekwencje wynikające z życia w gęstych skupiskach ludzkich. Zatem jakie korzyści płyną ze stowarzyszania się? Dlaczego ludzie żyją w grupach? W jakim celu poświęcają czas na tworzenie koalicji, czy budowanie przyjaźni? Alternatywnych wyjaśnień, pomijanych dotychczas przez główny nurt psychologii społecznej, dostarcza psychologia ewolucyjna, która w głównej mierze opiera się na teorii doboru naturalnego.
Dobór naturalny faworyzuje te osobniki, które przyjmują strategię życia, zapewniającą ich genom maksymalny udział w przyszłych pokoleniach. Ponieważ powodzenie osobnika, zarówno w zakresie przetrwania jak i rozmnażania, w ogromnej mierze zależy od jego zachowania się, dlatego też dobór naturalny sprzyja kształtowaniu się zachowań zwiększających wydajność zdobywania pożywienia, skuteczność unikania zagrożenia oraz efektywność reprodukcji i opieki nad potomstwem. Zgodnie z tym ujęciem, życie w grupie i potrzebę stowarzyszania się należy traktować jako formę odpowiedzi na szereg powtarzających się wyzwań, jakim ludzie musieli stawić czoło w swej historii ewolucyjnej. Według psychologa społecznego, Michaela Argyle’a, „wiele spośród społecznych zachowań człowieka wykazuje bliskie analogie ze społecznymi zachowaniami zwierząt, i do pewnego stopnia może być wyjaśnione w kategoriach ich ewolucyjnych źródeł”. Z kolei J. R. Krebs i N. B. Davies, autorzy „Wprowadzenia do ekologii behawioralnej” (wyd. PWN), rozdział o życiu w grupach rozpoczynają w następujący sposób: „Pokażcie komukolwiek 10 000 flamingów gniazdujących w jednej kolonii, dziób przy dziobie, a prędzej czy później padnie pewnie pytanie: I po co tak się gnieść na kupie?”. Dlatego też, aby lepiej zrozumieć istotę przystosowawczej wartości życia w grupie, warto przyjrzeć się rozwiązaniom, z jakich korzystają przedstawiciele innych gatunków.
Podstawową korzyścią wynikających z życia w grupie jest unikanie drapieżników. Aby zmylić drapieżnika ryby łączą się w ławice. Z tego samego powodu ptaki trzymają się w stadach. Im stado jest większe, tym większe prawdopodobieństwo dostrzeżenia zagrożenia i zaalarmowania pozostałych członków grupy. W pewnych sytuacjach, zwierzęta, które często padają ofiarą drapieżników, pomagają sobie wspólnie atakując drapieżców. Wybitny etolog Irenaus Eibl–Eibesfeldt nazywa takie strategie wspólnotami obronnymi i jako ilustrację podaje przykład zachowania zaobserwowanego u kawek, które zaatakowały psa niosącego w pysku jedną z nich.
Życie w grupie daje także możliwość zwiększania wydajności zdobywania pokarmu. Według Petera Warda i Amotza Zahaviego, tereny, na których zwierzęta wspólnie nocują i wychowują młode, stanowią swoiste „centra informacyjne”. Poszczególne osobniki naśladują współplemieńców i podążając za nimi, dowiadują się o lokalizacji dobrych żerowisk. Również zwierzęta drapieżne czerpią korzyści z działania w grupach, dzięki możliwości chwytania ofiary, której pokonanie w pojedynkę byłoby niemożliwe. Współpracujące ze sobą drapieżniki mogą pozwolić sobie na odizolowanie upatrzonej zdobyczy i ściganie jej do skutku.
Innym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi wspólnot jest adaptacja do niesprzyjających warunków klimatycznych. Doskonałym tego przykładem jest niezwykłe zachowanie się pingwinów cesarskich, które podczas ciężkich antarktycznych burz śnieżnych, ogrzewają się wzajemnie, tworząc ciasne skupiska.
Funkcjonowanie w grupie umożliwia to, z czego my ludzie jesteśmy najbardziej dumni: zdolność tworzenia tradycji. Okazuje się jednak, że tworzenie nowych rozwiązań oraz ich naśladowanie i przekazywanie z pokolenia na pokolenie zaobserwowano m. in. u makaków zamieszkujących wyspy Koshima. Samica jednej z obserwowanych grup dokonała niezwykłego odkrycia. Otóż małpy dokarmiano pszenicą i wiele problemów sprawiało im oddzielenie jadalnych ziaren od piachu. Twórcza samica miast wybierać z piasku ziarnko za ziarnkiem, zgarniała pokarm wraz z ziemią i wrzucała do wody. Ziarna pszenicy utrzymywały się na wodzie, natomiast wszelkie zanieczyszczenia opadały na dno. Oczyszczone w ten sposób pożywienie wystarczyło zebrać z powierzchni wody. Pozostali członkowie grupy w krótkim czasie zaczęli ją naśladować, by wreszcie ów wzorzec zachowania stał się specyficzną cechą całej grupy.
Obserwacje te pozwalają stwierdzić, że rozwój życia społecznego w przyrodzie zależy od korzyści, jakie dają jednostce określone sposoby zdobywania pokarmu, obrony przed drapieżnikami czy też walki z niesprzyjającym klimatem. Trudno jednoznacznie określić, który z opisanych czynników, w największym stopniu przyczynił się do ewolucji ludzkich społeczeństw. Wydaje się, że każdy z nich miał w tym swój udział.
Znaczna część ewolucji naszego gatunku przebiegała w Afryce, a proces ten został zapoczątkowany około 5 milionów lat temu i wiązał się z przejściem od nadrzewnego stylu życia do życia na otwartej sawannie. Na ten właśnie okres datowane jest występowanie gatunku Australopithecus, z którego około 3 milionów la temu wykształciło się kilka innych form, a wśród nich Australopithecus africanus, uważany za bezpośredniego przodka Homo. Na podstawie analizy kopalnych szczątków australopiteków oraz pozostałości ich siedlisk można wysnuć pewne wnioski, co do początków rozwoju struktury społecznej pierwszych hominidów. Wiele informacji na ten temat dostarczyło odkrycie, dokonane w 1975 roku przez Michaela Busha, który podczas prac wykopaliskowych, prowadzonych niedaleko Hadar w północnej Etiopii, natknął się na skamieniałe kości istot człekokształtnych. Znalezisko to, znane pod nazwą „Pierwszej Rodziny”, zawierało szczątki 13 osobników - dziewięciu dorosłych i czwórki dzieci - zidentyfikowanych jako Australopithecus afarensis (bezpośredni przodek Australopithecus africanus), którego występowanie datuje się na około 3,2 miliona lat temu. Ponieważ na kościach nie stwierdzono ani śladów ogryzania przez drapieżniki, ani oznak wietrzenia przed pogrzebaniem w ziemi, należy sądzić, że cała grupa została zasypana w bardzo krótkim czasie w wyniku jakiegoś kataklizmu. Zdaniem Johansona przyczyną nagłej śmierci tych hominidów była powódź. Fakt, iż przed śmiercią dorośli i dzieci przebywali razem, przemawia za istnieniem jakiejś pierwotnej formy więzi rodzinnej bądź wspólnotowej, na bardzo wczesnym etapie ewolucji człowieka.
Według E. O. Wilsona (ojca socjobiologii), szczątki zwierząt odkryte w siedliskach australopiteków oraz późniejszych form - Homo erectus (ok. 2 – 1,6 mln. lat temu), wskazują na dużą zależność pierwotnego człowieka od pokarmu zwierzęcego. Takie nawyki kulinarne pobudzały z jednej strony rozrost mózgu, z drugiej – zmianę zachowań i doskonalenie zdolności intelektualnych. Oprócz małych zwierząt sawannowych (żółwie, jaszczurki, węże, myszy, króliki itp.), nasi przodkowie zabijali również większe zwierzęta, w tym olbrzymie żyrafy rogate oraz ssaki podobne do słoni. Wymagało to od naszych przodków opanowania strategii grupowego zdobywania pożywienia. Wiele wskazuje na to, że człowiekowate nabyły zdolność odpędzania drapieżnych kotów i hien od zabitych przez nie wcześniej ofiar. Zarówno odpędzanie jak i obrona zdobyczy wymagały współpracy większej ilości osobników. Jednocześnie wpływało to na rozwój zdolności planowania i tworzenia w umysłach skomplikowanych map rozmieszczenia zwierzyny.
Dzięki żmudnej analizie szczątków kopalnych wiemy dziś, że australopiteki same padały łupem drapieżników. Świadczą o tym otwory i inne uszkodzenia znajdujące się na ich kościach. Można się domyślać, że tworzone przez te stworzenia niewielkie wspólnoty umożliwiały im ochronę przed drapieżnikami.
Jednak kulminacyjny punkt rozwoju spoistości grup społecznych oraz wykształcenie się bardziej trwałych więzi między osobnikami męskimi i żeńskimi przypada na okres występowania formy Homo erectus. W pełni wyprostowana postawa oraz wąski, cylindryczny kształt ciała tych hominidów był konsekwencją adaptacji do szybkiego przemieszczania się na duże odległości w środowisku sawannowym. Efektem ubocznym tego procesu była szczególnie zwarta miednica oraz inne zmiany w budowie szkieletu, które umożliwiały utrzymanie środka ciężkości pod ciałem w czasie marszu. W przypadku osobników żeńskich wiązało się to przede wszystkim ze zwężeniem kanału rodnego, a to z kolei odbijało się na podstawowym rozwoju neurologicznym dziecka w łonie matki. Ponieważ głowa dziecka nie mogła być zbyt duża, by w miarę swobodnie przejść przez miednicę kobiety, większa część rozwoju mózgu musiała odbywać się już po urodzeniu. W konsekwencji ludzkie dziecko pierwszy rok życia spędza w niezwykle bezradnej postaci, ograniczając znacznie możliwości matki, która potrzebuje dobrego pożywienia, aby mogła dostarczyć potomstwu zasobnego w białko, tłuszcze i węglowodany mleka. Z tego powodu kobieta stała się szczególnie zależna od wsparcia partnera oraz pozostałych członków grupy, a para rodziców zgodnie współpracujących dla dobra potomstwa – podstawą ludzkich społeczności.
W ten oto sposób powstały warunki do rozwoju społecznej natury człowieka. W trwającej ponad milion lat historii naszego gatunku, kolejne pokolenia stopniowo zmieniały formułę życia. Wzbogacenie diety roślinnej w białko zwierzęce pchnęło naszych człekokształtnych przodków na drogę transformacji w wyniku, której staliśmy się myśliwymi polującymi w niewielkich (liczących około 100 osobników) wspólnotach plemiennych. Względnie stałe siedliska, pełniące rolę wczesnych osad, stały się punktem centralnym życia gromady, w których kobiety wraz z dziećmi oczekiwały przybycia mężczyzn z łupami.
Kolejny przewrót nastąpił około 10 000 lat temu, gdy zaczęto uprawiać rolę, a nadwyżki żywności wynikające z możliwość jej gromadzenia i przechowywania dały impuls do wzrostu liczebności populacji w plemionach. Na miejscu osad wyrastały miasta, przekształcając się w wielkie aglomeracje miejskie. I choć postęp ten przynosił liczne udogodnienia, to nie odbyło się to bez pewnych kosztów. Warunki, w jakich żyje współczesny człowiek w dużej mierze odbiegają od tych, w których narodził się i rozwijał ludzki gatunek. Dlatego też, jak celnie zauważa autor „Nagiej Małpy” Desmond Morris „miasto stało się terenem wielkich kontrastów, gdzie nowoczesne wygody szły o lepsze z nieznośnymi napięciami. Pojawiły się nowe rodzaje przemocy. Stymulacja kreatywności wielkich metropolii obrodziła zbrodnią, szaleństwem, okrucieństwem i rozpaczą. Prosty człowiek wspólnoty plemiennej zamienił się w cywilizowanego superczłowieka z problemami”.
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
Dobór naturalny faworyzuje te osobniki, które przyjmują strategię życia, zapewniającą ich genom maksymalny udział w przyszłych pokoleniach. Ponieważ powodzenie osobnika, zarówno w zakresie przetrwania jak i rozmnażania, w ogromnej mierze zależy od jego zachowania się, dlatego też dobór naturalny sprzyja kształtowaniu się zachowań zwiększających wydajność zdobywania pożywienia, skuteczność unikania zagrożenia oraz efektywność reprodukcji i opieki nad potomstwem. Zgodnie z tym ujęciem, życie w grupie i potrzebę stowarzyszania się należy traktować jako formę odpowiedzi na szereg powtarzających się wyzwań, jakim ludzie musieli stawić czoło w swej historii ewolucyjnej. Według psychologa społecznego, Michaela Argyle’a, „wiele spośród społecznych zachowań człowieka wykazuje bliskie analogie ze społecznymi zachowaniami zwierząt, i do pewnego stopnia może być wyjaśnione w kategoriach ich ewolucyjnych źródeł”. Z kolei J. R. Krebs i N. B. Davies, autorzy „Wprowadzenia do ekologii behawioralnej” (wyd. PWN), rozdział o życiu w grupach rozpoczynają w następujący sposób: „Pokażcie komukolwiek 10 000 flamingów gniazdujących w jednej kolonii, dziób przy dziobie, a prędzej czy później padnie pewnie pytanie: I po co tak się gnieść na kupie?”. Dlatego też, aby lepiej zrozumieć istotę przystosowawczej wartości życia w grupie, warto przyjrzeć się rozwiązaniom, z jakich korzystają przedstawiciele innych gatunków.
Podstawową korzyścią wynikających z życia w grupie jest unikanie drapieżników. Aby zmylić drapieżnika ryby łączą się w ławice. Z tego samego powodu ptaki trzymają się w stadach. Im stado jest większe, tym większe prawdopodobieństwo dostrzeżenia zagrożenia i zaalarmowania pozostałych członków grupy. W pewnych sytuacjach, zwierzęta, które często padają ofiarą drapieżników, pomagają sobie wspólnie atakując drapieżców. Wybitny etolog Irenaus Eibl–Eibesfeldt nazywa takie strategie wspólnotami obronnymi i jako ilustrację podaje przykład zachowania zaobserwowanego u kawek, które zaatakowały psa niosącego w pysku jedną z nich.
Życie w grupie daje także możliwość zwiększania wydajności zdobywania pokarmu. Według Petera Warda i Amotza Zahaviego, tereny, na których zwierzęta wspólnie nocują i wychowują młode, stanowią swoiste „centra informacyjne”. Poszczególne osobniki naśladują współplemieńców i podążając za nimi, dowiadują się o lokalizacji dobrych żerowisk. Również zwierzęta drapieżne czerpią korzyści z działania w grupach, dzięki możliwości chwytania ofiary, której pokonanie w pojedynkę byłoby niemożliwe. Współpracujące ze sobą drapieżniki mogą pozwolić sobie na odizolowanie upatrzonej zdobyczy i ściganie jej do skutku.
Innym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi wspólnot jest adaptacja do niesprzyjających warunków klimatycznych. Doskonałym tego przykładem jest niezwykłe zachowanie się pingwinów cesarskich, które podczas ciężkich antarktycznych burz śnieżnych, ogrzewają się wzajemnie, tworząc ciasne skupiska.
Funkcjonowanie w grupie umożliwia to, z czego my ludzie jesteśmy najbardziej dumni: zdolność tworzenia tradycji. Okazuje się jednak, że tworzenie nowych rozwiązań oraz ich naśladowanie i przekazywanie z pokolenia na pokolenie zaobserwowano m. in. u makaków zamieszkujących wyspy Koshima. Samica jednej z obserwowanych grup dokonała niezwykłego odkrycia. Otóż małpy dokarmiano pszenicą i wiele problemów sprawiało im oddzielenie jadalnych ziaren od piachu. Twórcza samica miast wybierać z piasku ziarnko za ziarnkiem, zgarniała pokarm wraz z ziemią i wrzucała do wody. Ziarna pszenicy utrzymywały się na wodzie, natomiast wszelkie zanieczyszczenia opadały na dno. Oczyszczone w ten sposób pożywienie wystarczyło zebrać z powierzchni wody. Pozostali członkowie grupy w krótkim czasie zaczęli ją naśladować, by wreszcie ów wzorzec zachowania stał się specyficzną cechą całej grupy.
Obserwacje te pozwalają stwierdzić, że rozwój życia społecznego w przyrodzie zależy od korzyści, jakie dają jednostce określone sposoby zdobywania pokarmu, obrony przed drapieżnikami czy też walki z niesprzyjającym klimatem. Trudno jednoznacznie określić, który z opisanych czynników, w największym stopniu przyczynił się do ewolucji ludzkich społeczeństw. Wydaje się, że każdy z nich miał w tym swój udział.
Znaczna część ewolucji naszego gatunku przebiegała w Afryce, a proces ten został zapoczątkowany około 5 milionów lat temu i wiązał się z przejściem od nadrzewnego stylu życia do życia na otwartej sawannie. Na ten właśnie okres datowane jest występowanie gatunku Australopithecus, z którego około 3 milionów la temu wykształciło się kilka innych form, a wśród nich Australopithecus africanus, uważany za bezpośredniego przodka Homo. Na podstawie analizy kopalnych szczątków australopiteków oraz pozostałości ich siedlisk można wysnuć pewne wnioski, co do początków rozwoju struktury społecznej pierwszych hominidów. Wiele informacji na ten temat dostarczyło odkrycie, dokonane w 1975 roku przez Michaela Busha, który podczas prac wykopaliskowych, prowadzonych niedaleko Hadar w północnej Etiopii, natknął się na skamieniałe kości istot człekokształtnych. Znalezisko to, znane pod nazwą „Pierwszej Rodziny”, zawierało szczątki 13 osobników - dziewięciu dorosłych i czwórki dzieci - zidentyfikowanych jako Australopithecus afarensis (bezpośredni przodek Australopithecus africanus), którego występowanie datuje się na około 3,2 miliona lat temu. Ponieważ na kościach nie stwierdzono ani śladów ogryzania przez drapieżniki, ani oznak wietrzenia przed pogrzebaniem w ziemi, należy sądzić, że cała grupa została zasypana w bardzo krótkim czasie w wyniku jakiegoś kataklizmu. Zdaniem Johansona przyczyną nagłej śmierci tych hominidów była powódź. Fakt, iż przed śmiercią dorośli i dzieci przebywali razem, przemawia za istnieniem jakiejś pierwotnej formy więzi rodzinnej bądź wspólnotowej, na bardzo wczesnym etapie ewolucji człowieka.
Według E. O. Wilsona (ojca socjobiologii), szczątki zwierząt odkryte w siedliskach australopiteków oraz późniejszych form - Homo erectus (ok. 2 – 1,6 mln. lat temu), wskazują na dużą zależność pierwotnego człowieka od pokarmu zwierzęcego. Takie nawyki kulinarne pobudzały z jednej strony rozrost mózgu, z drugiej – zmianę zachowań i doskonalenie zdolności intelektualnych. Oprócz małych zwierząt sawannowych (żółwie, jaszczurki, węże, myszy, króliki itp.), nasi przodkowie zabijali również większe zwierzęta, w tym olbrzymie żyrafy rogate oraz ssaki podobne do słoni. Wymagało to od naszych przodków opanowania strategii grupowego zdobywania pożywienia. Wiele wskazuje na to, że człowiekowate nabyły zdolność odpędzania drapieżnych kotów i hien od zabitych przez nie wcześniej ofiar. Zarówno odpędzanie jak i obrona zdobyczy wymagały współpracy większej ilości osobników. Jednocześnie wpływało to na rozwój zdolności planowania i tworzenia w umysłach skomplikowanych map rozmieszczenia zwierzyny.
Dzięki żmudnej analizie szczątków kopalnych wiemy dziś, że australopiteki same padały łupem drapieżników. Świadczą o tym otwory i inne uszkodzenia znajdujące się na ich kościach. Można się domyślać, że tworzone przez te stworzenia niewielkie wspólnoty umożliwiały im ochronę przed drapieżnikami.
Jednak kulminacyjny punkt rozwoju spoistości grup społecznych oraz wykształcenie się bardziej trwałych więzi między osobnikami męskimi i żeńskimi przypada na okres występowania formy Homo erectus. W pełni wyprostowana postawa oraz wąski, cylindryczny kształt ciała tych hominidów był konsekwencją adaptacji do szybkiego przemieszczania się na duże odległości w środowisku sawannowym. Efektem ubocznym tego procesu była szczególnie zwarta miednica oraz inne zmiany w budowie szkieletu, które umożliwiały utrzymanie środka ciężkości pod ciałem w czasie marszu. W przypadku osobników żeńskich wiązało się to przede wszystkim ze zwężeniem kanału rodnego, a to z kolei odbijało się na podstawowym rozwoju neurologicznym dziecka w łonie matki. Ponieważ głowa dziecka nie mogła być zbyt duża, by w miarę swobodnie przejść przez miednicę kobiety, większa część rozwoju mózgu musiała odbywać się już po urodzeniu. W konsekwencji ludzkie dziecko pierwszy rok życia spędza w niezwykle bezradnej postaci, ograniczając znacznie możliwości matki, która potrzebuje dobrego pożywienia, aby mogła dostarczyć potomstwu zasobnego w białko, tłuszcze i węglowodany mleka. Z tego powodu kobieta stała się szczególnie zależna od wsparcia partnera oraz pozostałych członków grupy, a para rodziców zgodnie współpracujących dla dobra potomstwa – podstawą ludzkich społeczności.
W ten oto sposób powstały warunki do rozwoju społecznej natury człowieka. W trwającej ponad milion lat historii naszego gatunku, kolejne pokolenia stopniowo zmieniały formułę życia. Wzbogacenie diety roślinnej w białko zwierzęce pchnęło naszych człekokształtnych przodków na drogę transformacji w wyniku, której staliśmy się myśliwymi polującymi w niewielkich (liczących około 100 osobników) wspólnotach plemiennych. Względnie stałe siedliska, pełniące rolę wczesnych osad, stały się punktem centralnym życia gromady, w których kobiety wraz z dziećmi oczekiwały przybycia mężczyzn z łupami.
Kolejny przewrót nastąpił około 10 000 lat temu, gdy zaczęto uprawiać rolę, a nadwyżki żywności wynikające z możliwość jej gromadzenia i przechowywania dały impuls do wzrostu liczebności populacji w plemionach. Na miejscu osad wyrastały miasta, przekształcając się w wielkie aglomeracje miejskie. I choć postęp ten przynosił liczne udogodnienia, to nie odbyło się to bez pewnych kosztów. Warunki, w jakich żyje współczesny człowiek w dużej mierze odbiegają od tych, w których narodził się i rozwijał ludzki gatunek. Dlatego też, jak celnie zauważa autor „Nagiej Małpy” Desmond Morris „miasto stało się terenem wielkich kontrastów, gdzie nowoczesne wygody szły o lepsze z nieznośnymi napięciami. Pojawiły się nowe rodzaje przemocy. Stymulacja kreatywności wielkich metropolii obrodziła zbrodnią, szaleństwem, okrucieństwem i rozpaczą. Prosty człowiek wspólnoty plemiennej zamienił się w cywilizowanego superczłowieka z problemami”.
- Autor jest psychologiem, doktorantem w Katedrze Psychologii Ogólnej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Bibliografia
- Eibl – Eibesfeldt I. (1987). Miłość i nienawiść. Warszawa: PWN.
- Krebs J. R., Davies N. B. (2001). Wprowadzenie do ekologii behawioralnej. Warszawa: PWN.
- McKie R. (2001). Małpolud. Opowieść o ewolucji człowieka. Warszawa: Muza S.A.
- Morris D. (1997). Zwierzę zwane człowiekiem. Warszawa: Świat Książki.
- Ryszkiewucz M. (2000), Ewolucja. Od wielkiego wybuchu do Homo sapiens. Warszawa: Prószyński i S – ka.
- Wilson E. O. (2000). Socjobiologia. Poznań: Zysk i S-ka.
Opublikowano: 2005-02-02
Zobacz komentarze do tego artykułu
RE: I po co tak się gnieść na kupie?
Autor: Beatka01s Data: 2023-06-14, 15:22:44 Odpowiedz- RE: I po co tak się gnieść na kupie? - Beatka01s, 2023-06-14, 15:22:04
- RE: I po co tak się gnieść na kupie? - Beatka01s, 2023-06-14, 15:21:27